tym bardziej jestem pod wrażeniem. Od razu jak sobie o nim przypominam, przypominam sobie ten rewelacyjny stworzony w nim klimat, ciężko go jednoznacznie określić, ale na pewno między innymi niepokoju. No i genialna ostatnia scena, parominutowe ujęcie samej twarzy Clooney'a - to jest prawdziwe kino! Clooney, którego miałem raczej za zwykłego "amerykańskiego przystojniaka" tym filmem zdecydowanie mnie do siebie przekonał.